Jestesmy po dwoch dniach spedzonych we wiosce Indian Quichua - Comunidad Lomo del Tigre. Wiadomosc dla wszystkich zainteresowanych - zyjemy - mimo, iz moskity i ich liczni kuzyni chcialy nas zjesc zywcem.
Karuszka spedzila czas w wyjatkowo malolicznej rodzinie - matka Paola i jej 6 letni syn Martin. W tym czasie zdobyla sprawnosc sadzenia kukurydzy i platanow (a wlasciwie calego lasu kukurydzy).
Za to Ania miala okazje poznac zycie codzienne wielopokoleniowej rodziny, ktora liczy 19 czlonkow. Czas mijal jej na zbieraniu kukurydzy, pomaganiu w gotowaniu platanow oraz nianczenia calej gromadki bobasow.
Wieczorami zbieralysmy dane do badan nad ginacym rzemioslem. Baterie w aparatach nam padly, wiec zdjecia i wiecej informacji umiescimy pozniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz